Parafianie???           

   Ciekawe byłyby zapewne wyniki ankiety zawierającej pytanie: "Czym według Ciebie jest Kościół, Parafia?" Najkrótsza odpowiedź - to wspólnota chrześciajan, ludzi ochrzczonych. Spróbujmy zastanowić się, jakie są nasze oczekiwania względem tej wspólnoty, jaki jest jej obraz, stopień zaangażowania i identyfikowania się ze wspólnotą parafialną.
    Jest pewna grupa ludzi, którzy (choć ochrzczeni) uważają się za ludzi niewierzących. Twierdzą, że Bóg i sprawy Jego Kościoła nic ich nie obchodzą. Są to biedni ludzie, którzy sprzedawszy za bezcen największe skarby napełnili sobie kieszenie piaskiem. Ale oni raczej nie zaglądają na strony religijne, więc nie możemy spodziewać się od nich odpowiedzi na postawione we wstępie pytanie.
    Jest druga grupa określająca się mianem wierzących-niepraktykujących (?!?) Twierdzą oni, że sprawy między nimi a Bogiem są sprawami osobistymi, intymnymi i Kościół jest im do kontaktu z Bogiem niepotrzebny lub wręcz jest zawadą. Powołują się często na słowa Jezusa (zbyt dosłownie je zresztą rozumiejąc): "Ty zaś, gdy chcesz się modlić, wejdź do swej izdebki, zamknij drzwi i módl się do Ojca twego, który jest w ukryciu. A Ojciec twój, który widzi w ukryciu, odda tobie" (Mt 6,6). Szkoda, że zapomnieli iż powiedział również: "Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie" (Mt 10,32-33) a także i to: "Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie" (J 6,53). Ludzie z tej grupy zapewne również nie przeczytają mojego tekstu.
    Trzecia grupa to tzw. "katolicy świąteczni". Są to chrześcijanie w uśpieniu. Na codzień śpią, budzą się w okresie wielkich świąt i narzekają na ogromną nudę w kościele mówiąc np: "Ile razy przychodzę do kościoła to zawsze są choinki i śpiewa się kolędy". Na nich także nie możemy liczyć.
    Zasadniczą grupę stanowią ci, którzy mniej lub bardziej poważnie traktują swój obowiązek (i przywilej!!!) uczestnictwa we Mszy św. niedzielnej (może także codziennej?) oraz w innych przejawach życia religijnego. Do tej grupy przede wszystkim kieruję moje pytanie: "Jakie są oczekiwania wobec parafii, stopień zainteresowania jej życiem i problemami, jaki model uczestnictwa i wpływania na jej oblicze?"
    Często spotykaną postawą jest obojętność. Człowiek przychodzi, "odstoi swoje", nie obchodzi go co i jak się dzieje, byle szybciej. Parafia jest wtedy biurem usługowym, w którym można załatwić sobie odpowiednią oprawę rodzinnych uroczystości (ślub, chrzest, pogrzeb).
    Jest jednak spora grupa ludzi szczerze zainteresowana tym, co się w parafii dzieje. Zależy im na bardzo wielu sprawach: kościół ma być ogrzany i rzęsiście oświetlony, wnętrze i otoczenie wysprzątane, ogrodzenia naprawione, dom parafialny wyremontowany, cmentarz uporządkowany - a wszystko za tę złotówkę lub dwie, którą z obfitości serca rzucą na niedzielną tacę. Proboszcz ma to wszystko załatwić a jeśli coś jest nie tak, to zawsze można np. sięgnąć po telefon i proboszczowi "nawtykać".
    W wielu krajach już dawno duszpasterze nie zajmują się większością spraw materialnych swoich kościołów - nie muszą przecież być inżynierami, ekonomistami, prawnikami, artystami. Kształcili się wiele lat w innym kierunku. To wśród parafian są specjaliści tych i wielu innych dziedzin. Koordynacją działań powinna zajmować się przede wszystkim Rada Parafialna. Może czas skończyć z dziecięcą postawą roszczeniową, uwolnić się od balastu nie zawsze najlepszych doświadczeń przeszłości i pamiętać o tym, że możliwość wpływania na bieg wydarzeń nierozłącznie wiąże się z gotowością podjęcia odpowiedzialności.
    Musimy wrócić do źródła i zobaczyć, czym właściwie powinna być parafia. Tekst Dziejów Apostolskich jest w tym względzie bardzo wymowny: "Trwali oni w nauce Apostołów i we wspólnocie, w łamaniu chleba i w modlitwach. Bojaźń ogarniała każdego, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów. Ci wszyscy, co uwierzyli, przebywali razem i wszystko mieli wspólne. Sprzedawali majątki i dobra i rozdzielali je każdemu według potrzeby. Codziennie trwali jednomyślnie w świątyni, a łamiąc chleb po domach przyjmowali posiłek z radością i prostotą serca. Wielbili Boga, a cały lud odnosił się do nich życzliwie. Pan zaś przymnażał im codziennie tych, którzy dostępowali zbawienia". (Dz 2,42-47
    Czy ten obraz ma szansę odnowić się w naszych czasach, w naszej parafii?

Wioletta Masiuda
Strona główna